Strażackie Orły zdobyły Rysy !!!

     rysy5 30 czerwca 2012r. godzina 4.00 rano w strażnicy Komendy Powiatowej w Pińczowie panuje nietypowe poruszenie. Nie jest to na pewno alarm bojowy, bo ten trwa na ogół nie więcej niż półtorej minuty jest dużo światła i hałasu, wozy strażackie na sygnałach szybko wyjeżdżają z garaży i zapada ciemność i błoga cisza. Tutaj zaś świecą się przyciemnione światła alarmowe , a wokół dwóch pojazdów kręci się kilkunastu strażaków.

rysy5

Ktoś czyta nazwę sprzętu, ktoś inny potwierdza obecność owego sprzętu na samochodzie. W oddali rozlega się sygnał telefonu komórkowego, a po chwili słychać głos rozmówcy – tak Panie Komendancie wszyscy obecni w tej chwili sprawdzamy jeszcze raz sprzęt   i wyruszamy. Po krótkiej przerwie znów ten sam głos – zrozumiałem , nawiązuje łączność z Komendantem zawsze kwadrans po parzystej – dziękuję i do usłyszenia.   Po chwili ktoś składa meldunek - Panie kapitanie sprzęt sprawdzony, wszyscy obecni i gotowi do odjazdu. I znów znajomy głos - Panowie zaczynamy akcję pod kryptonimem „ Rysy „ Komendant życzy nam powodzenia . Do wozów.                                

   Punktualnie o 4.30 wyruszają z pińczowskiej strażnicy dwa samochody załadowane sprzętem i ludźmi. To ta sama specjalna grupa pińczowskich strażaków, która w ubiegłym roku zdobyła Giewont tym razem wyrusza aby wspiąć się na najwyższy szczyt polskich Tatr . W związku z tym, że zadanie jest o wiele trudniejsze grupa została powiększona do 15 osób.

Pierwszy etap wspinaczki zgodnie z planem

     Wcześniej przygotowany plan zakłada wejście na szczyt od słowackiej strony, a powrót szlakiem czerwonym na polską stronę. Po kilku godzinnej jeździe grupa dociera do stacji kolejki elektrycznej Popradskiego Pleso na Słowacji skąd zaczyna się wspinaczka na szczyt. O godzinie 9.45 piętnastu strażaków ze sprzętem rusza na szczyt. Początkowo droga nie wydaje się zbyt trudna, jednak z czasem stroma asfaltowa droga wyciska pierwsze poty. Do schroniska zwanego Chata Popradskie Pleso grupa dociera z przekonaniem, że ta wyprawa to wyzwanie o wiele trudniejsze niż ubiegłoroczna na Giewont. Tutaj dowódca wyprawy kapitan Kierkowski (prezes Oddziału Powiatowego ZOSP RP W Pińczowie)podejmuje pierwsze decyzje. Dzieli grupę na trzy zespoły, a dwóch strażaków st. asp. Bartocha Włodzimierz (naczelnik OSP Pawłowice) i mł. kpt. Koziara Sebastian( członek OSP Pińczów) zostają w schronisku jako odwód operacyjny, jeżeli wszystko będzie szło zgodnie z planem to po kilku godzinach zejdą do samochodów i ruszą na Łysą Polanę, na spotkanie z grupą.

   Zespół I pod wodzą mł. kpt Buckiego Grzegorza wyrusza pierwszy . W skład zespołu wchodzą ponadto st. asp. Koziara Zygmunt(wiceprezes OSP Pińczów), mł. asp. Kumor Paweł(z-ca naczelnika OSP Złota) , st. sekc. Walasek Jacek i st. str. Domagała Tomasz(członek OSP Brzeście). Po 20 minutach wyrusza drugi zespół pod wodzą st. asp. Bielasia Bogdana(OSP Brzeście) w składzie: st. ogn. Romaniec Adam(OSP Brzeście), sekc. Błaszcyk Łukasz( OSP Pińczów), st.sekc. Bajór Paweł(OSP Pińczów) i str. Dominik Koziara(OSP Pińczów). a po kolejnych 20 minutach wyrusza trzeci zespół z dowódcą wyprawy kpt. Zbigniewem Kierkowskim , st. asp. Wojniakiem Piotrem(prezes OSP Pawłowice) i st. str. Wleciałem Damianem (sekretarz Komisji Rewizyjnej OSP Pawłowice)w składzie.

Zagubiony szlak i złe wiadomości

   Trzeci zespół zaraz na początku pomylił drogę i dopiero po godzinie marszu zorientował się, że jest   na niewłaściwym szlaku. Po powrocie do miejsca wyjścia był już dwie godziny” w plecy”. I w tym czasie zaczęły spływać do dowódcy niepokojące meldunki. Dowódca drugiego zespołu meldował, że odezwała się kontuzja nogi jednemu ze strażaków i wraca on do schroniska z asekuracją kolegi . Po kolejnych 30 minutach następna wiadomość, że z obtarciem nogi nie jest w stanie iść kolejny strażak, a po następnych piętnastu minutach nowy meldunek, że z pierwszego zespołu z drobną ale dolegliwą kontuzją zawraca jeden z najstarszych uczestników wyprawy. Nie jest on w stanie zejść o własnych siłach i dostaje wsparcie kolegi z drugiego zespołu. Z dołu rusza na pomoc odwód operacyjny.

Przegrupowanie sił

       Idzie rozkaz od dowódcy wyprawy -pierwszy zespół czeka przy schronisku pod Rysami na resztki drugiego   i razem atakują szczyt. Trzeci zespół z dowódcą wyprawy na czele mija po drodze zrozpaczonych nieszczęśników, którzy wolno schodzą do schroniska Popradskie Pleso. Na Żabiej Dolinie jednej z najpiękniejszych tatrzańskich dolin – spotykają kolejną parę strażaków, którym nie dane jest wejść na szczyt , a byli już tak blisko. Ze schroniska pod Rysami (2250 m.n.p.m.) dowódca pierwszego zespołu melduje o połączeniu zespołów i gotowości do ataku na szczyt. Dostaje zgodę.

Pierwszy zespół zdobywa szczyt

     Trzeci zespół rozpaczliwie próbuje nadrobić stracony czas. Kiedy są na ścianie przed schroniskiem pod Rysami spływa do nich meldunek od dowódcy 1 zespołu, że o godzinie 14.09 pięciu pińczowskich strażaków zdobyło Rysy. Co dalej czekać na Was czy schodzić? – nadaje uradowany. Dowódca gratuluje i nakazuje schodzić.

rysy2

Szaleńczy atak na szczyt przez III zespół

Ta informacja wlała w serca trzeciego zespołu potężną dawkę optymizmu, nagle pojawiły się nowe pokłady sił. Na szlaku pojawiły się klamry i łańcuchy to znak, że są już niedaleko schroniska pod Rysami . Przy schronisku krótka przerwa i atak na szczyt. W 30 minut dochodzą do Przełęczy Waga, tam skręcają w lewo, kolejne 30 minut i już stoją na wierzchołku najwyższej polskiej góry. Jest 16.23 kiedy dowódca wyprawy kpt. Kierkowski składa meldunek Komendantowi Powiatowemu Władysławowi Węgrzynowiczowi „Szefie Orły w gnieździe” i łączność się urywa słychać było tylko jeszcze okrzyk radości Komendanta i coś tam o Św. Florianie patronie strażaków.

rysy1

Widok ze szczytu to uczta dla oczu i balsam na obolałe nogi

     Z Rysów rozpościera się imponująca panorama Tatr, aż dech zapiera , człowiek nie czuje zmęczenia, a uczucie jakie temu towarzyszy trudno porównać z czymkolwiek.

rysy4

Zejście z Rysów na polską stronę to dopiero „jazda”

   Po 40 minutowym odpoczynku schodzą na polską stronę. Już na dzień dobry mają olbrzymią ekspozycję i łańcuchy. Zejście jest bardzo strome i piekielnie trudne w wielu miejscach przepaść straszy po obu stronach, a łańcuchy ciągną się bez końca. Kiedy wreszcie dobijają do Morskiego Oka i wznoszą wzrok na Rysy to nie mogą   uwierzyć w to czego dokonali.

rysy3

Podsumowanie

W wyprawie wzięło udział 15-tu strażaków, a na szczycie stanęło 8-miu szczęśliwców, których nie dopadły kontuzje , nie zostali wyznaczeni do asekuracji wyprawy i kontuzjowanych kolegów. Z sukcesu cieszyli się wszyscy, bo w straży pożarnej nie ma miejsca na indywidualności, liczy się zespół i wykonane zadanie.

Podziękowanie

Uczestnicy wyprawy serdecznie dziękują za pomoc w jej organizacji Komendantowi Wojewódzkiemu Zbigniewowi Muszczakowi, Komendantowi Powiatowemu Władysławowi Węgrzynowiczowi, Staroście Pińczowskiemu Janowi Moskwie, dowódcy JRG Jarosławowi Wleciałowi oraz prezesowi OSP w Pińczowie Wiesławowi Opoce.